Pierwsze spotkanie z flądrą

Podobnie jak co roku pod koniec sierpnia w siedzibie Zebco Europe odbywa European Sales Conference. Jest to kilkudniowe szkolenie połączone z prezentacją oferty na kolejny sezon. Generalnie impreza odbywa się już chyba od 20 lat, jedynie w ubiegłym roku ze względu na COVID została odwołana i przeniesiona do sieci. W tym roku spotkanie doszło do skutku i w ramach pewnej atrakcji zostaliśmy zabrani na rejs kutrem. Była to świetna okazja do oderwania się od kolejnych prezentacji sprzętu, spędzenia trochę czasu nad wodą i przy okazji przetestowania, jak działa sprzęt marki Rhino w boju. Boje co prawda nie były bardzo zaciekłe, bo głównym celem wyprawy okazały się… flądry. Jedynie kilku kolegów wyholowało inne ryby, głównie makrele.

Nasz bałtycki rejs trwał około 5 godzin i generalnie krążyliśmy w podobnym rejonie. Głębokość, na której przyszło nam łowić, nie była oszałamiająca, bo około 15-30 metrów. Po mniej wiecej godzinie udało mi się zaciąć pierwszą flądrę. Jej rozmiar jednak nie powalał, bo gdy położyłem rybę na dłoni to ledwo z niej wystawała. Po następnych 40 minutach idealnie spod kutra dostałem drugie branie, tym razem już ewidentne i ryba trochę powalczyła. W porównaniu z pierwszym holem sądziłem, że mogę mieć na haku coś poważnego. Jednak ostatecznie moim oczom ukazała się około 40 cm flądra. Ryba była znacznie większa od pierwszej, stąd też jej bojowe nastawienie. Moja druga flądra okazała się niestety ostatnią i do końca rejsu nie dołowiłem już żadnej ryby. Większość kolegów złowiła od 2 do 6 szt., choć zdarzały się wyniki na poziomie 10 czy nawet 20. Podsumowując była to fajna atrakcja, jednak mino wszystko pozostanę chyba na wodach śródlądowych, bo tutaj jest moje miejsce.

Posłowie

Muszę przyznać, że ilekroć miałem okazję brać udział w morskich wyprawach kurem to była to dla mnie ciekawa przygoda. Coś innego, coś czego nie mam na Śląsku. W latach 2007-2013 jakieś 8 razy wyprawiałem się „na dorsze”. Było to zarówno w szwedzkim Malmo jak i naszym Władysławowie. Jednak w następnych latach jakoś omijałem morskie łowy, przede wszystkim ze względu na fakt, że na kutrze panuje generalnie zasada „złów i zabierz” (podczas naszego tegorocznego rejsu myślę, że 90% ryb wróciło do wody). Oczywiście rozumiem, że wiele osób płynie na kuter z planem wyholowania i zabrania pewnej ilości ryb, jednak podczas mojej ostatniej wyprawy z „Władka” limity i wymiary były totalnie zlewane przez resztę uczestników rejsu i dlatego zakończyłem moją morską karierę.

W każdym razie, jeśli ktoś z Was jeszcze nie miał okazji zapolować na morskie „potwory” lub „potworki” to szczerze polecam, ale z poszanowaniem zasad i przeciwnika.

Możliwość komentowania została wyłączona.

rfwbs-sliderfwbs-sliderfwbs-slide