Czeskie PB

Czeskie PB
Czas, czas, czas ciagle go mało. Cały rok miałem problem z wygospodarowanie kilku dni wolnych, żeby wreszcie jechać na ryby. Udało mi się to dopiero w połowie lipca, a za cel obrałem czeskie Adosov.

Jak już wspomniałem czas nie jest ostatnio moim sprzymierzeńcem, a chęć zasiadki była ogromna. W związku z tym postanowiłem jechać na czeskie łowisko Adosov. Jest to mała woda koło Ostravy, nad którą przyjeżdżam 2-3 razy w roku. Tym razem przyjechałem tutaj z dziewczyną i kolegą. Łukasz wędkował tutaj pierwszy raz. Wybrałem stanowisko nr 2 jako miejsce bliskie kanałowi łączącemu zbiornik z zatoczką. Ja kładłem zestawy w kanał oraz na otwartą wodę, zaś Łukasz tylko na otwartej wodzie. Po szybkim wysondowaniu podzieliłem zanętę i posłałem kije do wody. 1 miejsce postanowiłem obławiać tylko ostrymi przynętami, drugie zaś słodkimi.

Pierwsze brania już po kilkudziesięciu minutach. Na zestawach kolegi zameldowały się małe amury. Po pewnym czasie branie u mnie i karpik około 2 kg. Nocka mija, ryby nadal biorą jednak trudno przekroczyć 6-7 kg. Sam jestem zdziwiony, że tak często wchodzi nam ”młodzież”. Jednak najważniejsze, że są w łowisku. Przyszedł wieczór i solidny odjazd u mnie. Spodziewałem się potwora, jednak okazało się, że sprawca zamieszania miał około 5 kg. Wywiozłem zestaw i wróciłem do namiotu. Po kilkudziesięciu minutach kolejne branie i po kilkunastominutowym holu z łódki w podbieraku ląduje piękny 14kg karp pełnołuski. Jestem bardzo szczęśliwy, bo to mój największy do tej pory łuskacz.

Około północy rozeszliśmy się spać.

Niemal punktualnie o 2:00 mój sen przerwało pojedyncze piknięcie. Wyszedłem z namiotu i czekałem na dalszą „jazdę”. Jednak nic. Jedynie szczytówka delikatnie się gięła, ale było to na tyle lekkie, że sygnalizator nie reagował. Doszedłem do wniosku, że jest to kolejny młody mieszkaniec tej wody. Nie budząc nikogo, wsiadłem do łódki i popłynąłem holować rybę (sposób położenia zestawu skutkował tym, że po każdą rybę pływałem). Spokojnie dopłynąłem do miejsca położenia zestawu i kiedy przyciąłem okazało się, że nie jest to mała ryba. Od tej pory ruszyła i pływała raz to w głąb zatoki, a raz w stronę otwartej wody. W końcu zaczęła robić koła i przy okazji zafundowała mi karuzelę na łódce. Po około 20 minutach cudownej walki moim oczom ukazał się piękny łuskacz. Był dużo większy niż poprzedni. Kiedy w końcu go podebrałem to byłem przekonany, że jestem bliski „dwójki”. Szybko dopłynąłem do brzegu, obudziłem Łukasza, żeby pomógł mi zważyć rybę. Szybka akcja i waga już nabija wynik – 18,60 kg. Jest. Super. Moja nowa życiówka, zarówno pełnołuskiego jak i ogólnie karpia. Co ciekawe, moje PB pobiłem o 100 g. Ile by nie miał, po tej walce należy mu się szacunek i podziękowanie. 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.

rfwbs-sliderfwbs-sliderfwbs-slide