Do 6 razy sztuka!
Nasza pierwsza zasiadka na tym zbiorniku odbyła się w 2007 roku, w kolejnych latach zaliczyliśmy jeszcze 4 podejścia. Za każdym razem wynik był zerowy lub na naszych zestawach meldowały się leszcze. Jednak kto nie ryzykuje…
Do tej pory to zawsze ja byłem prowodyrem kolejnych prób, jednak w tym roku Michał zainicjował wypad, wybrał miejscówkę i zaczął nęcenie. Zasiadkę zaplanowaliśmy na okres od 12 do 15 sierpnia. W sumie czasu niewiele, bo tylko 3 nocki, ale działamy. Dzień, pierwsza nocka i kolejna dniówka – cisza. Przyszedł czas na wieczorne stawianie zestawów, jednak jeden z nich niestety (a może „stety”) za długo nie poleżał, bo wędkarz przygotowujący się na nockę z łodzi postawił kotwice praktycznie na moim zestawie (od razu wyprzedzam – nie wywoziliśmy na środek łowiska) przez co musiałem postawić go jeszcze raz. Jak się okazało szczęśliwie, bo około 21:30 pierwsze branie i 3 kg karp wylądował w podbieraku. Wiem, że to nie potwór, ale sprawił mi ogromną radość, bo to PIERWSZY KARP Z PRZECZYC. Po tylu latach! Kolejny dzień bez brań, zaliczamy jedynie kontrolę wodnego patrolu policji i przygotowujemy się do ostatniej nocki. Około północy idziemy spać, jednak nie na długo, bo o 1:30 strzał i piękny hol bardzo walecznego łuskacza. Po kilkunastu minutach mamy go! Ważenie i jest 7,80 kg, kilka zdjęć i do wody. Na koniec o świcie Michał zalicza ostatnie branie tej zasiadki i wyciąga pełnołuskiego o masie 3,6 kg. Wypad kończymy około 9 rano z bilansem 3 ryb wyciągniętych i 1 spinki.
Możecie powiedzieć, że to małe ryby, ale dla mnie mają większą wartość niż niejedna „nastka”, ponieważ woda wodzie jest nie równa i są zbiorniku, na które jedzie się po takie właśnie karpie, zaś „10+” czy „15+” to już niemal sfera marzeń.
No cóż Przeczyce odczarowane, tak więc cytując klasyka „jeszcze tu wrócimy!!!”.